Powrót


burza szalała nad światem
lodowate wichry
bezkresny obszar chmur
w których zatapiałem ręce
palone gorączką
świat oszalał
płomieniami Armageddonu
szmaty ludzkich ciał
czerwienią krwi splamione
zanurzone w błocie nienawiści
śmierć spinała klamrą
serca i dusze strwożone
białe postacie schylone nade mną
twarze i oczy jak morze
w mgłach nieświadomości skryte
człowiek chodził boso
po bagnie wiary i niewiary
rodziło się nowe życie
dziecię przyssane do piersi
w rozkoszy miłości
jaki będzie świat naszych dni
które zbliżają rozwiązanie
czerwienie wschodzącego słońca
refleksy betonowych dróg
ktoś na rynku sprzedaje
zieloną gałązkę brzozy
patrzę w błękity nieba
a w sercu budzi się lęk